– Ależ macie ładne i fajne dziecko! – westchnęła po raz setny Mamuśka, siedząc po drugiej stronie monitora.
Fruzia usiłowała właśnie zjeść klawiaturę od laptopa.
– Eeee… – machnęłam niedbale dłonią. – My przecież tylko takie robimy…
Wystarczy spojrzeć na Rudolfa…
Wieczorem Inżynier długo przypatruje się córce.
-Wiesz co? – mówi w końcu. – My nigdy nie zrobilibyśmy tak fajnego dziecka!
Czyżby Ten u Góry jednak wiedział, co robi?
***
Sadzam Fruzię w wózku, Mamuśkę w monitorze na blacie kuchennym, oczywiście w pozycji „na malutką”, a sama przygotowuję sobie śniadanie. Jak co dzień plotkujemy z Mamą o wszystkim i o niczym.
– Co będziesz jadła? – pyta Rodzicielka.
– Owsiankę z bananem i morelą – mówię.
Podtykam miseczkę z owocami pod kamerę i dumnie prezentuję gotowy posiłek.
– Owsiankę! – ironicznie powtarza Mamuśka. – Lepiej byś sobie chleb z serem i szyneczką zjadła, coś porządnego, jakieś warzywka…
– Mamuśko! – burzę się natychmiast. – To najzdrowsze i najbardziej pożywne śniadanie na świecie, a ty jeszcze marudzisz! No wiesz! Może te twoje jajeczka powinnam jeszcze dorzucić, co? – teraz to ja rzucam sarkastyczną uwagę.
Rodzicielka milknie.
Już, już zaczynam żałować, że tak na nią wyskoczyłam, kiedy Mamuśka wypala z diabłem w oczach:
– Eeee… Mów co chcesz. To psie gówno, a nie śniadanie!
W domyśle: „smacznego, córeczko!”
***
U nas nad ranem była taka burza, że jak wyszłam do kuchni, to była cała w ogniu, doniosła pewnego dnia Mama. Przypatrywałam się tej treści chwilę, zanim zdecydowałam się zadzwonić. Pewnie nic takiego, ale sprawdzę na wszelki wypadek, pomyślałam.
– Kochanie, czegoś takiego to jeszcze nie przeżyłam! – zaczęła Mama, a mnie już się gęba uśmiechnęła na dźwięk jej przejętego głosu. – W blok obok chyba musiał grzmotnąć piorun, bo raptem był taki huk, że mi w głowie zadzwoniło, a cała kuchnia zrobiła się pomarańczowa, jakby w płomieniach stanęła!
– Ale nic się nie zapaliło? – upewniam się.
– No nie, oczywiście, że nie, ale przysięgam, przez chwilę mi się wydawało, że mnie żywcem do piekła wzięli! – wyznała Mama.
Zarząd piekła musiałby na głowę upaść, żeby ją brać do siebie.
Mamuśka szybko dokonałaby zamachu stanu i przejęła stery…
***
Fruzia rozrabia wieczorem na kolanach Inżyniera. Widzimy w końcu, że zaczyna trzeć powieki. Dla nas to oczywisty znak, że robi się zmęczona.
– Idziemy do łóżeczka? – pytam retorycznie Fruzię, bo decyzja i tak już została podjęta.
Ledwie stawiam w powietrzu znak zapytania, a malutka w ułamku sekundy gwałtownie potrząsa głową na prawo i lewo, wydając z siebie niekontrolowane i przeciągłe neeeeeee!
Czyżby pierwszy… bunt?