Fruzia uwielbia tańczyć. Tańczyła chyba szybciej, niż nauczyła się porządnie siedzieć. Najpierw delikatnie kiwała się na boki, potem dołączyła biodra, najczęściej w pozycji leżącej, co dodawało komizmu całemu show, następnie przyszedł czas na ruchy w przód i do tyłu. Nic jednak nie przebije ostatniego elementu, na który wpadła nie wiadomo jak i kiedy.
– Pokażesz babci, jak tańczysz? – zapytałam ją któregoś dnia podczas sesji na skypie i zaczęłam śpiewać „Kolorowe dzieci” Majki Jeżowskiej. Obie uwielbiamy tę piosenkę.
Fruzia dała sobie czas do namysłu, bo ona nie z tych, co to popisują się na zawołanie, jednak miłość do muzyki i tańca zwyciężyła. Zaczęła kręcić głową na boki, najpierw spokojnie, co chwilę zatrzymując się i jakby sprawdzając reakcję otoczenia na swoje wygibasy, jednak w miarę mojego śpiewania coraz bardziej zatracała się w szaleństwie. Biodra ruszały się na boki, a głowa… Głowa, moi drodzy, żyła swoim własnym życiem! Gdyby Fruzia miała długie włosy, z pewnościa poplątałaby je w tym kosmicznym freestylu, bo głowa zachowywała się jak ogon Rudolfa, kiedy sierściuch wita kogoś w progu domu. Kogokolwiek. Do tego ta otwarta buzia!
Mamuśka Moja zasłaniała sobie dłonią usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i nie wybić wnuczki z transu, ale nie trzeba było wprawnego oka, żeby widzieć, że Mama płacze. Ze śmiechu. Ja zresztą też, trzymając córkę pod pachami, żeby ta zachowała jako taki pion, byłam bliska omdlenia z radości.
– Ona wygląda ja te czarnoskóre kobiety, które śpiewają w kościele – parsknęła wreszcie Mamuśka.
Trafiony zatopiony.
Fruzia uznała twórczość Jeżowskiej za gospel!
Wyobraziłam ją sobie natychmiast za kilkanaście / kilkadziesiąt lat w tłumie swoich ciemnoskórych koleżanek w długich do kostek kiecach, jak wywijają głowami w uwielbieniu dla Pana. Nie wiem tylko, co Pan na te tasmańskie oczy Fruzi…
Wieczorem wracaliśmy Blaszakiem ze sklepu. Fruzia była już maksymalnie śpiąca, ale tradycyjnie próbowała walczyć z ogarniającą ją sennością. Wreszcie przestała marudzić, a powieki jej opadły.
– Zasnęła – powiedziałam do Inżyniera.
Kilka sekund później z radia popłynął jakiś aktualny, dyskotekowy hit. Na końcu języka miałam prośbę, żeby Mąż Mój ściszył trochę radio, nie zdążyłam jej jednak wyartykułować, bo spojrzałam na Fruzię leżącą w foteliku i padłam.
Córka nasza zaczęła szaleńczo kiwać głową na boki w rytm muzyki. Nie otwierając oczu!
Czytam i buzia mi się śmieje do ekranu:) Ogromna radość bije z Twoich wpisów!
Juz sobie wyobrażam Gwiazdę vel Fruzie w muzyczno-tanecznym show 😀 .Moja Gwiazdeczka robi to samo tyle ze nie tylko przy muzyce ale i z radochy zasmiewajac sie przy tym w głos. ! :-). Moze jakis duet z tego będzie? I podbija Polskę i Kraine Deszczu a my będziemy dwie dumne Mamusie wspominać to co robią teraz i jakie były malenkie 🙂
No to widzę, że naprawdę muzykalna bestia 🙂 Na pewno będzie w przyszłości królową wszystkich parkietów, a może i nawet jakichś większych światowych estrad 🙂 Mogę Wam podesłać Bąbla do pary, bo też roztańczony niesamowicie i w domu najchętniej włącza wszystkie sprzęty grające na raz, a potem biega od jednego do drugiego pomieszczenia i prezentuje nam różne taneczne style 😉
Moja Młodsza już chodzi, więc do machania główką (ale nie tak ostro jak Fruzi), trzęsienia dupką i wywiajnia rączkami doszły obroty, piruety jakich mało. I ten szczery, radosny i dźwięczny śmiech. Kasia również kocha muzykę 🙂
Dajmy ją do You Can Dance! 🙂
O, cieszę się, że kogoś uśmiechnęłam – a właściwie nie ja, tylko Fruzia;-)
Nicole, jestem za, tylko musimy popracować nad tym, żeby jakiś przyzwoity repertuar miały, żeby dało się tego słuchać;-)
Ślij Bąbla, może być nawet za pobraniem, Fruzia będzie zachwycona!:-)
Dzieciom nawet szampana nie potrzeba, żeby być królami parkietów:-) A skoro Kasia już w pionie, to może faktycznie niech tak nie trzęsie głową jak Fruzia… na tyłku łatwiej utrzymać równowagę…;-)
Zakładam, że tam Jeżowskiej jeszcze nie próbowali, więc może faktycznie do szansa dla Fruzi;-)