Rozmawiam z Drugimi Rodzicami na skypie. Fruzia, po serii popisowych podciągnięć do pionu, ekspresowych raczków w tę i z powrotem oraz szalonych wygibasów głową w rytm Jeżowskiej, postanowiła w końcu trochę odpocząć. Zanurkowała więc w kartonowym pudle, wyciągnęła swoje ulubione księgi i tak już została w ich towarzystwie na środku dywanu do końca naszej rozmowy. Coś tam do siebie gadała, przewracała kilka tekturowych kartek naraz i pokazywała sobie samej obrazki.
– Zobacz, jaka skupiona! – zachwycała się Druga Mama. – Ona naprawdę kocha książki!
– Po mnie to ma – uśmiechnął się Drugi Tata.
Odkąd mamy Fruzię, każdy chce, żeby mała miała coś po nim.
– Ja akurat czytam znowu „Potop” – kontynuował teść. – Mogę Fruzi pożyczyć, skoro taka z niej czytelniczka.
Na te słowa Drugiej Mamie niebezpiecznie zaszkliły się oczy.
– Kochanie, ale ty byś musiała zobaczyć, jak Tata czyta ten „Potop”… Poczekaj chwilkę – Mama urwała i poszła szukać dowodu rzeczowego.
Chwilę później prezentowała przed kamerą dość – nomen omen – przedpotopowe wydanie „Potopu” w dwóch tomach.
– Najwyraźniej jeden tom zaczyna się od strony 123 – zaczęła Mama łapiąc oddech i pokazując mi rozklejoną książkę bez okładki. – I oczywiście jest w kawałkach, bo cały się rozkleił. Są takie grubsze fragmenty, po kilkanaście lub kilkadziesiąt stron, ale są i takie – Mama pomachała przed kamerą dwiema sklejonymi ze sobą kartkami powieści.
Płakała przy tym. Jak to ona. A ja razem z nią.
– Ale to nawet dobrze – Drugi Tata postanowił włączyć się do tej multimedialnej prezentacji. – Bo ja to lubię poczytać wieczorem, więc układam sobie „Potop” przy łóżku, jeden kawałek na drugim i tylko sięgam po którąś część bez konieczności dźwigania całej księgi.
Całkiem sensownie, prawda?
– Tylko że Tata sięga po te rozklejone części na chybił trafił – wyjaśniła Mama, zanosząc się od śmiechu. – W zależności od tego, jak bardzo jest zmęczony, sięga po omacku po coś cieńszego lub grubszego. I jak widzę go z tymi dwiema kartkami, to już wiem, że zaraz zaśnie!
Można chyba spokojnie powiedzieć, że Drugi Tata zna „Potop” na wyrywki…
Posikałam się ze śmiechu:D Szczególnie po ostatnim zdaniu;) Udanych masz teściów!
Na wyrywki no szok 😀 Ale z drugiej strony to może być bardzo ciekawy sposób na czytanie i odkrywanie ciągle tej samej powieści na nowo 🙂
Sklejone z sobą kartki!
Że też nie wpadłam na to licealistką będąc zmuszaną do zgłębiania niektórych ciężkostrawnych lektur…
To prawda, udała mi się rodzinka Inżyniera; jak spotykamy się wszyscy razem to nigdy nie jest nudno:-)
A jaka gimnastyka dla umysłu! Przecież zanim się człowiek zorientuje, w którym miejscu akcji się znalazł…;-)
Pamiętam, że Mamuśka opowiadała mi kiedyś, że mieli z Ojcem Dyrektorem książkę, którą oboje natychmiast chcieli czytać. Mój Ojciec czyta szybciej, więc Mama pozwoliła mu zacząć powieść, a potem oderwali część, którą Ojczulo już miał za sobą i w ten sposób mogli czytać oboje. Książka oczywiście była potem w kawałkach:-)
A może właśnie zna tak dobrze, któryś raz czytając, że już pozostałych, brakujących fragmentów nie potrzebuje, bo umie je sobie sam w myślach dopowiedzieć 😉
Ja też tak myślę; to już jest wyższa szkoła czytania "Potopu":-)
:-))) Co do poprzedniego wpisu – mimo wszystko to fajnie, że ktoś się interesuje.
A co do podobieństw to przychodzi taki moment, że progenitura wraca z paną na usta do domu i wrzeszczy – a bo ja jestem taki, a taki i MAM TO PO TOBIE! (moja wina, moja wina).
Fajnie są "ci drudzy":-)
Tak, masz rację, lepiej, że się interesują niż mieliby się odcinać od rodzin grubą kreską. Tylko wciąż wzdycham nad częśtotliwością tych wizyt… 🙂
Drudzy są naprawdę fajni. Już siódmy rok nam leci po ślubie, więc mogę tak powiedzieć i nikt mi nie zarzuci, że "tak fajnie to tylko jest na początku… poczekaj aż…";-)