Główny piekarz i właściciel firmy H&H Family Bakery (- Współwłaściciel – poprawia mnie za każdym razem. Ale ja uparcie twierdzę, że to on jest głównodowodzącym i mózgiem całego przedsięwzięcia. I wiem, że jego biznesowa partnerka nie będzie miała mi za złe, że tak to ujmę. Ją też poznałam. Fajna babka!) podkreśla, że piekarnia jeszcze nie ruszyła, ale to kwestia najbliższych tygodni, a dobra reklama przyda się jeszcze przed uroczystym otwarciem. A polecam ich z czystym sumieniem, ponieważ od dłuższego już czasu mam zaszczyt testować produkty z oferty H&H Family Bakery. A są to:
– kilka rodzajów chleba – na zakwasie, z ziemniakami, z ziarnami, razowe i jasne
– bułki
– bagietki
– brioche
– cynamonki
– danisze z czekoladą
… a wszystko świeże prosto z pieca, chrupiące, pachnące i taaaak pyszne, że nie znam nikogo, kto oparłby się takim delicjom!
– To smak mojego dzieciństwa – wyznałam Inżynierowi podczas jednej z moich (licznych) degustacji chleba. Tym razem był to chleb z ziemniakami, ale uwierzcie mi, jego smak nie ma z nimi nic wspólnego! To jest raj, kochani, raj na ziemi. W dodatku całkiem blisko domu…
Głodni? Mam nadzieję. Jeśli tak jak my jeszcze nie tak dawno temu wciąż szukacie swojego chleba, a mieszkacie w Krainie Deszczu, stay tuned. Niedługo ruszy strona internetowa H&H Family Bakery i ja Wam tę stronę udostępnię. Nie mogę przecież zatrzymać takiego miejsca tylko dla siebie!
A tymczasem dane kontaktowe firmy:
(PS. Wygląda na to, że to on będzie musiał zapłacić mi za reklamę przez łóżko. Stwierdził bowiem, że chwilowo jest niewypłacalny. Cholerni reklamodawcy!)
O mamo ! przyślijcie proszę trochę tych specjałów do G.!! TNT FEDEXEM;-) pokryję wszystkie koszty ;-). Ja mam taką francuską co prawda piekarnię niedaleko domu.. pyszne chleby, bułki, bagietki croissanty ach! jak tam wchodzisz od razu chce się jeść od samego zapachu:-). A i najlepsze pączki w mieście pod samym oknem 😀
Kochana, mysle, ze to sie da zorganizowac:-) Niech no tylko moj piekarz sie rozkreci i wrocimy do tematu!:-) Az sie glodna zrobilam przez Twoj komentarz, ale to znak, ze wracam do zycia, bo poleglysmy dzis z Fruzia w walce z wirusem jakims… :-*
Ja dupki nigdy nie donosiłam do domu – uważałam, że w międzyczasie za dużo by straciła ze swojej chrupkości i gorącości;) Znikała więc w moich zębach, a do mamy donosiłam wymemłanego ogryzka.
Nie pamiętam, żeby się kiedykolwiek o to zdenerwowała. Może dlatego, że byłam niejadkiem. Widać wychodziła z założenia, że lepiej jeśli zjem cokolwiek, nawet tak nieelegancko i w biegu, niż nic 😉
Przypomniałaś mi jak spedzając wakacje czy ferie na wsi u dziadków, Babcia kazał mi wstawać bladym świtem (o 8.30) i iść do sklepu stanąć w kolejce, bo o 9.00 przywozili pachnący i chrupiący chleb (który nota bene był na zapisy, więc jak się nie zapisałaś to dupa, chlea nie dostałaś, sklepowy w zeszycie odhaczał nazwisko i ilość bochenków), kilkanaście bułek, parę angielek i na sztuki chałkę, więc kto pierwszy ten lepszy i do chlebka mógł dodatkowo coś dokupić 🙂 Babacia czasem chodziła wcześniej i nam coś "lepszego" na śniadanie przynosiła 🙂
Gdybym tylko mieszkala w Krainie Deszczu wyrobiłabym sobie kartę stałego klienta (i rozpuszczała Fruzię czekoladami kiedy bym przychodziła na zakupy z dziewczynami moimi ;p).
Zdrowiejcie, bo chory maluszek to totalna masakra!! A z zapchanym nosem to już nawet gorzej…
Ja też te dupki najchętniej miętoliłam ;)Pamiętam, że wracałam ze szkoły zawsze w towarzystwie tej samej koleżanki, która mieszkała obok – i kupowałyśmy sobie w piekarni jeden wielki bochen na spółkę (jeszcze cieplutki) i "obracałyśmy" go prawie w całości, zanim dotarłyśmy do domu. Na zjedzony obiad oczywiście potem nasze mamy już nie mogły liczyć 😉
Gdybym miała niejadka, też bym się cieszyła, że wsuwa chociaż chleb!:-)
Jeśli więc będziesz kiedyś planować mieszkanie w UK, u nas już masz zniżkę!
Ach, te wspomnienia z wakacji i ferii u dziadków! U nich zawsze było najfajniej, prawda? A ten Twój blady świt to wręcz środek nocy był!;-)
Przypomniałaś mi, że u nas przez moment w podstawówce też była moda na wyskakiwanie ze szkoły na przerwie do sklepu po drugiej stronie ulicy po bochen chleba. Kilka osób z takiego korzystało, a smakował lepiej niż jakiekolwiek inne słodkości:)