Fruzia chyba zaczęła mówić po angielsku.
– E! – krzyczy z łóżeczka o szóstej rano.
To nie jest zwykłe 'e’. To stanowcze, zdecydowane i zaczepne 'E!’ W brzmieniu przypominające trochę twórczość kolesi spod monopolowego – E, ty tam, kopsniesz szluga? – choć u Fruzi jest trochę bardziej eleganckie. W wolnym tłumaczeniu na polski:
– Ej, wy tam, natychmiast proszę przyjść, wyjąć mnie z łóżeczka i przetransportować do waszej sypialni!
Zwykle dajemy jej dwie minuty na ponaglanie nas, choć wiem, że natrząsanie się z własnego dziecka jest naganne i nie wróży dobrze naszej karierze rodzicielskiej.
– A! – krzyczy Fruzia w chwili ekscytacji pomieszanej z dumą, kiedy chwali się przed skypową publiką najnowszymi umiejętnościami.
To znowu krótka samogłoska. Żadnego rozciągania i niepotrzebnych dłużyzn. Tonacja lekko rozkazująca.
Pięć kroków przy chodziku, a potem pit stop i jedna ręka w górze.
– A! – informuje cały swój świat.
Idzie dalej. Trzy kroki, pit stop, druga ręka w powietrzu.
– A!
Co ma oznaczać:
– Patrzcie na mnie! A ty, Babciu Mamuśko, przestań już piszczeć, bo przez ciebie pomylę kroki!
Wieczorem głaszczę ją po policzku i włoskach. Talię mam rozpłaszczoną na barierce łóżeczka, głowę tuż przy główce Fruzi. (Przysięgam, że kiedyś nastąpi jeden z trzech kataklizmów – 1. barierka pęknie, 2. zasnę na niej, 3. wstanę i dostanę wylewu od wiszenia głową w dół.) Malutka zamyka oczy i zaczyna odpływać.
– Mmmm! – mruczy przez sen.
– Mmmm! – odpowiadam w tym samym tonie.
– Mmmm! – słyszę znowu.
– Mmmm! – kontynuuję dialog.
Jeśli nie odpowiem, Fruzia wyśle jeszcze jedną przypominajkę, a potem otworzy oczy i Morfeusz będzie mógł się wypchać. Konwersujemy więc dalej.
– Mmmm! – to ona.
(- Głaszcz dalej, mamo, jeszcze nie śpię!)
– Mmmm! – to ja.
(- No przecież wiem, borsuku!)
I pomyśleć tylko, że kiedyś umiała powiedzieć jedynie ba-ba, a dziś operuje całymi zdaniami. (Wzrusz.)
I to w obcym języku!
Fajnie sobie rozmawiacie 🙂
Uwielbiam o was czytać. ..
Boskie!!! 🙂
Niesamowite te Wasze konwersacje i sposób, w jaki je opisujesz 🙂
Niezwykle elokwentna jest Twoja Latorośl;)
:))))
A wiesz, że dla odmiany hiszpański zawiera tak mało treści w słowach, że trzeba się sporo nakłapać dziobem, żeby coś powiedzieć? Dlatego oni tak szybko mówią, żeby nie popadać w dłużyzny 🙂
Fruzia cudowna!!!
Ciekawe, co będzie dalej…;-)
To tak, jak ja o was:-) :-*
🙂
🙂 Nas wciąż zadziwia fakt, że z takim małym człowiekiem, który potrafi powiedzieć dwa słowa na krzyż, można już tak pogadać:-)
Prawda? Myślę, że ma to po Rudolfie:-)
:-)))
Uwielbiam to hiszpańskie kłapanie dziobem i aż żałuję, że jedno z nas nie pochodzi z Hiszpanii, mielibyśmy trzeci język dla Fruzi (a dla mnie z pewnością pomieszanie zmysłów…);-)
(Oraz dodałabym, że się Fruzia zarumieniła pod wpływem komplementu, ale to byłoby kłamstwo. Ona łyka pochlebstwa tak lekko jak Rudolf swoje żarcie:-))
Au, no prawie sobie przypomniałam jak pachnie taki bobas:-) Słodkie talk-talk:-)
Pierwszy raz z mojego komentarza nie wyszedł tasiemiec 🙂