Fruźka odmierza życie liczbą nocy do.
– How many sleeps to disco? – pyta.
– Trzy – mówię.
– Wooow! – jej oczy robią się okrągłe.
Trzy ma realny kształt w jej głowie. Nawet jeśli potem okazuje się, że wysłałam ich na dyskotekę siedem sleeps za szybko i znów trzeba odliczać od nowa. Wszystko poniżej dziesiątki jest namacalne, dające się wyobrazić, mieści się w granicach jej świata. Jedenaście wygrywa zawodzące etiudy w jej głosie, a dwadzieścia czy sześćdziesiąt nie ma już w sumie znaczenia, bo brzmi jednakowo abstrakcyjnie – trochę jak pytanie, czy zostało ci dwadzieścia siedem czy dwadzieścia osiem lat kredytu do spłacenia.
– How many sleeps to Pyśka? – pyta ona.
Przestałam odpowiadać w liczbach, bo i jej, i nas samych było nam żal.
– Jeszcze trochę musimy poczekać, kochanie – mówiłam wymijająco. – Ale zdarzy się, zobaczysz.
W pewnej chwili niemal sama przestałam w to wierzyć. Może nawet nie tyle wierzyć, co niecierpliwić się; tak bardzo przyzwyczaiłam się do bycia w procesie adopcyjnym, do czekania, do bycia cierpliwą, do przesuwania wyobrażeń na później, że kiedy wreszcie padły jakieś daty, trudno mi było zobaczyć to w głowie. Dopóki wciąż dzieliła nas nazwa miesiąca, trwałam w jakimś dziwnym zawieszeniu i oczekiwaniu, że znów coś się komuś źle sprawdzi, coś się wyślizgnie z rąk, będzie obsuwa, poślizg i kolejna przekładka. Trudno się dziwić. Gdyby ktoś wtedy tamtego wrześniowego dnia, kiedy buzia Pyśki po raz pierwszy pojawiła się nam na ekranie, powiedział, że przyjdzie nam czekać na to dziecko co najmniej pół roku, przysięgam, że nie wiem, jak by się to skończyło.
Ale czuwałaś, Aniele Stróżu, i zataiłaś tę informację przed nami. Taktyczne zagranie. Wykazałaś się doskonałą znajomością ludzkiej psychiki.
– How many sleeps to Olivia? – pyta mnie dziś Fruźka w sklepie.
– Dwie noce.
– And Pyśka?
– Też dwie. Pamiętasz? Ty do Olivii, a my do Pyśki – przypominam jej.
– Oh, yeah! – śmieje się ona i wraca do buszowania w półkach z zabawkami.
Wybieramy coś dla baby. Fruzia ma mnóstwo dzikich pomysłów – Lego, jajka niespodzianki, koszmarne figurki ewidentnie zaprojektowane przez wielbiciela horrorów, nieśmiertelna Peppa Pig.
– A może coś miękkiego? – proponuję. – Coś, do czego twoja siostra będzie mogła się przytulić przed snem.
Podsuwam jej bladoróżowego jednorożca, białą jak śnieg przytulajkę i kolorową postać z Dobranocnego Ogrodu. Kolory decydują.
– Ok, this one – mówi pewnie Fruzia.
Starsza siostra wybrała. Potem dorzuca jeszcze maleńką paczuszkę naturalnych, owocowych żelków z działu z jedzeniem dla bejbików.
– One for me and one for Pyśka? – patrzy na mnie pytająco.
Dostaję tym jej gestem prosto między oczy. Ooo, to tak to teraz będzie…
… oraz na milion sposobów inaczej i trudniej, ale dziś nie muszę o tym myśleć.
Wracamy do domu. Robimy dwie rakiety z pudełek po jogurtach, puszek po piwie i siatki po pomarańczach. Jedna dla Fruzi, jedna dla Olivii; w poniedziałek Fruzia zaniesie jej kosmiczny pojazd w prezencie, po czym obie odlecą w kosmos, co mama Olivii zapewne doceni, pijąc spokojnie ciepłą kawę. Ale nie, zaraz, jest jeszcze mały brat Olivii, musimy zbudować jeszcze jedną rakietę, żeby faktycznie kawa miała szansę pozostać ciepła. To tak to teraz będzie…, myślę. Trzeba obdzielić po równo, znaleźć więcej sił i cierpliwości. Skanuję wzrokiem pokój Pyśki. Fruzia urządziła w jej łóżeczku sypialnię dla swoich gumowych dzieci, środek pomieszczenia służy za bawialnię. Tłumaczę jej, że to tylko do czasu pojawienia się Pyśki, mała potakuje, ale życie pokaże jak przebiegnie rewolucja z udziałem wszystkich mieszkańców Piątej Chatki.
– How many sleeps, mama? – pyta Fruzia, ziewając i moszcząc się pod kołdrą przed snem.
– Dwie. Ale jak teraz szybciutko zaśniesz, to już zostanie tylko jedna – głaszczę ją po głowie.
Dwie noce do spotkania. Tak jakby uwierzyłam.
Zdjęcie: Alexas Fotos z Pixabay
Nareszcie, ja sama sie zmeczylam tym czekaniem, a co dopiero Fruzia.
Nareszcie! Chociaż do wspólnego zamieszkania jeszcze jakieś dwa miesiące (!), to przynajmniej już za chwilę się zobaczymy 🙂
To juz tuz tuz!ciesze sie z Wami.u nas niestety same problemy ostatnio..
Kasia, mam nadzieję, że tylko przejściowe? Napisałam Ci wiadomość 🙂
Oj duzo by trzeba opowiadac z sercem w gardle niestety.i trzeba walczyc z biurokracja .
Przypomniałaś mi odliczanie sprzed 17 lat. Teraz, gdy patrzę na mojego syna, widzę przed sobą mężczyznę u progu dorosłości. Czas mija a smak tamtego czekania pamiętam do dziś. Piękną piszecie historię. Bądźcie szczęśliwi
Takie spotkania to dla nas jak narodziny naszych dzieci, prawda? Nie dziwię się, że pamiętasz:-) Dziękuję!
Super już nie mogę się doczekać :* Będziecie mieć tak jak ja mój Synus (11 lat) powalił mnie ostatnio kiedy Gwiazda dostała pieska zabawkowego na smyczy (od Mikołaja) i powiedział że chce takiego samego ale z niebieska smycza a nie różową. Myślałam że padne… Nie wspominając już o kupowaniu słodyczy muszą być takie same.
No tak, rodzeństwo:-)) Wyobraź sobie, że ja kiedyś podkradałam bratu jego bluzy sportowe! A miałam wtedy jakieś 16-17 lat, ha ha ha!
To takie „USG” tylko fajniejsze o milion, bo można popatrzeć, dotknąć, poczuć… dopiero jak czytam tego bloga uświadamiam sobie zlożoność adopcji… gdzieś tam człowiek myśli, ze poza okresem długiego przygotowania to potem wszystko tak migusiem… a tu mały Człowiek, który żyje w konkretnym miejscu, z konkretnymi ludźmi, i to nie tak migusiem… i jak tu żyć trochę tam z nim, trochę tu… ech to czekanie… sił dużo i pięknych chwil
Tak, nasz mały człowiek traktuje swoją rodzinę zastępczą tak jak dziecko traktuje swoich rodziców. I teraz na scenę wkraczamy my, cali na biało, twierdząc, że to MY jesteśmy tymi właściwymi rodzicami… Trudna sprawa.
Ale mam nadzieję, że wszystkim nam wystarczy sił. Bo dziś było pięknie:-)
Dziękujemy!
Świetnie. Bardzo mnie cieszy, że było pięknie. Zachowajcie te chwile w pamięci to ważne dla Was na przyszłość. Kolejnym ważnym momentem zapewne będzie spotkanie obu Sióstr.
Tak, to zdecydowanie będzie historyczny dzień 🙂
Bedzie pieknie! Nareszcie 🙂
Och, w końcu będzie. Jeszcze dużo przed nami, ale będzie.
PS. Dostałam maila, dziękuję, niebawem się odezwę! :-*
Czyli dobijacie do brzegu;)
Super!!! Cieszę się i wyczekuję razem z Wami. Tak, to zdecydowanie jak Urodziny.
U nas wiele rzeczy dzieje się w lutym. Urodziny Rodziny 😉
Jeszcze dwa miesiące żeglugi. Baaardzo intensywnej żeglugi! Oby wiatr nam sprzyjał! 🙂 :*
I juz jesteście po, czekam 🙂 🙂
Już po, a tymczasem lecę do Polski zobaczyć się z Ojczulem – chyba po raz ostatni jako mama jednej córki 😉
To niemal już!
Już po, opowiem Wam wszystko jak wrócę z krótkich wojaży po Polsce! :-*
Bardzo się ciesze, czekam na relacje spotkania z nowym czlonkiem rodziny. Gratulacje. Oczy mi się spocily ze szczęścia
Już niedługo wszystko opowiem (aż mi ręce podskakują na klawiaturze, tak bym chciała już opowiadać!), ale przede mną weekend w Polsce, więc jeszcze chwilka… :-*
Spoko, poczekamy. Fajnie, ze jedziesz spotkac się z Tatá, szczególnie teraz, zanim zacznie się jazda bez trzymanki z dwoma urwisami 💪
Czekam na relację!
Który raz ja już tu dziś zaglądam….
Ktory?😂 💓
Ja to tak ze trzy razy dziennie
O matko, musze sie streszczac!😂😘😘😘
Cudownie! To czekam teraz na opowiesc o drugiej corce! 🙂
to się nazywa budowanie napięcia
Też zaglądam i czekam 🙂
Mam nadzieję, że się wreszcie zrehabilitowałam 🙂