Rano.
– Mama, gdzie jest tata? – pyta Fruzia.
– W łazience – odpowiadam, ziewając.
– Ciemu?
– Bo szykuje się do pracy. A ty teraz zjesz śniadanie, co? Chcesz płatki?
– Tak, poploszę.
– Z mlekiem czy suche?
– Suche… Albo (z) mlekiem – decyduje młoda.
Idę do kuchni. Po drodze olśnienie: właśnie ‚pogadałyśmy’ sobie po polsku!
(…)
Popatrzyłam w lustro i doszłam do mało radosnego wniosku, że wyglądam blado i bezbarwnie. Szybko wyciągnęłam z szafki zakurzone cienie do powiek i trzasnęłam sobie smokey eye.
– Fruziu, podobam ci się w tym makijażu? – zapytałam.
Tasmanka popatrzyła na mnie przez krótką chwilę, a potem wydała oświadczenie:
– No, you look like zombie, mama!
Ale przynajmniej już nie blado i bezbarwnie!
(…)
Jemy krupnik. Fruzia i Pyśka pałaszują ze smakiem, kiedy nagle starsza widzi jak wyjmuję ze swojej miseczki liść laurowy i kładę go na talerzu obok.
– What’s that?
– Liść laurowy.
– Why I don’t have it in my zupa?
– Bo tego nie lubisz, więc ci nie kładłam. Zresztą, zobacz, tego się nie je, to tylko dodaje smaku zupie.
– Can I have it?
Chryste. Dobra, wkładam jej listek do miski.
Ona po chwili wyjmuje go i kładzie na stole.
– Dlaczego to zrobiłaś???
Fruzia wywraca oczami z pobłażaniem.
– Mamaaaa…. Because you don’t eat it, remember?!
Aaaa. No rzeczywiście.
(…)
Każdą rozmowę z dziadkami kończy buziaczkami i szybkim ‚kocham cię, pa’. Tak jej to weszło w krew, że kiedy spieszy się do zabawy, rzuca tym swoim zestawem i nie czekając na reakcję dziadków, już jej nie ma.
Któregoś dnia ona i jej polska towarzyszka przyłączyły się na placu zabaw do grupy angielskich chłopców. Na odchodne jej koleżanka pomachała im i pożegnała się słowami ‚ok, see you later, bye!’, podczas gdy Fruźka, niewiele myśląc, palnęła z automatu i w biegu:
– See you later, kocham cię, pa!
(…)
Plac zabaw. (A jakże by inaczej, w końcu tam mieszkamy.) Fruźka tuli w ramionach Big Baby. Nowo poznana koleżanka pyta, jak lalka ma na imię.
– Big Baby – odpowiada Tasmanka.
– But what’s her name? – nie ustępuje tamta, sądząc, że Fruzia może nie dosłyszała.
– BIG BABY – oznajmia wolniej i dobitniej młoda.
Na twarzy dziewczynki maluje się konsternacja.
– Is that her NAME??
Fruzia patrzy koleżance w oczy z takim zadziorem, że w powietrzu wiszą topory.
-YES!
A w tym jednym słowie kryje się cała pewność siebie jaką tylko może mieć matka, mówiąca o swoim dziecku. Rozpiera mnie duma. Oraz, bądźmy szczerzy, zaraz posikam się ze śmiechu!
Chwila ciszy.
– Oh… ok! – mówi dziewczynka i razem z Fruźką biegną się bawić.
Coś czuję, że Big Baby weszło właśnie na oficjalną listę znanych tej małej imion dla dzieci.
(…)
23 lipca zaczął się ruszać, a dwa dni później już go nie było. Jej pierwszy mleczak. Byliśmy akurat u przyjaciół, kiedy przybiegła z informacją, że „my tooth fell out, my tooth, my tooth!” A tyle w tym było dumy i ekstazy, że Zębuszka nie mogła zaspać. Późnym wieczorem podrzuciłam pod poduszkę Fruzi jedyne drobne jakie mieliśmy w portfelu – funciaka i trzy monety po 20 pensów. Rano Fruziak pędzi do naszego łóżka, wrzeszcząc radośnie:
– Mummy, daddy, I got ten pounds!
Jak kieszonkowe też tak będzie przeliczać, to nie będzie to aż tak drogie w utrzymaniu dziecko…
(…)
Krzątam się po kuchni, podczas gdy sisters bawią się w u Pyśki w pokoju. Nagle zaczyna wyć Fruzia, dwie sekundy później młodsza. Lezą do mnie obie, mała natychmiast wyciąga ręce do góry na znak, żeby ją utulić. Fruzia przerywa arię i całkiem wyraźnie i bez spazmów mówi z pretensją w głosie:
– Mummy, I’ve been crying first!
Po czym spektakularnie wraca do wycia.
Joey Tribbiani by się jej nie powstydził.
(…)
Bawimy się lego. Mój palec zahacza o coś klejącego w maleńkiej różowej miseczce dla lego-psa.
– Fruziu, fuj, co to jest? – pytam, dokładniej przyglądając się żółtej mazi.
Młoda patrzy na mnie niepewnie.
– Budyń.
Że co?
– Budyń? Ale prawdziwy?
No tak, dociera do mnie, że przecież tego dnia sama im ugotowałam. Bananowy.
– Yes, because I’ve been cooking too – tłumaczy młoda.
Rozglądam się po lego-królestwie. Rzeczywiście – żółty lego-rondel też w budyniu.
– And here too – dodaje Fruzia, z zadowoleniem prezentując ubabraną lego-kuchenkę.
Nic tylko wręczyć jej lego-ścierę do sprzątania.
(…)
Przez przypadek rozwaliłam jej pieczołowicie budowany lego-domek na drzewie. Zaczynam gęsto się tłumaczyć i przepraszać.
– Przepraszam, kochanie, nie chciałam, pomogę ci go odbudować, ja naprawdę nie zauważyłam!
Fruzia patrzy na mnie współczująco i tym swoim głosem rodem z angielskiego przedszkola podczas inspekcji OFSTEDu mówi:
– Aaaahhh… that’s all right… IT’S MY PLEASURE YOU’RE BREAKING IT!
Zemdlałam.
(…)
Pyśka zagląda mi pod bluzkę. Zupełnie jak kiedyś Fruzia.
– Co mi zaglądasz w cycki? Lepiej pokaż swoje!
Zaczynamy się wygłupiać. Tłumaczę małej, że kiedyś też jej urosną cycki.
– Pewnie będziesz miała większe od moich, bo trudno nie mieć większych. Moje są malutkie.
Na to wkracza Fruzia:
– Who said that?
– Ja. Ja tak mówię.
Fruzia stwierdza stanowczo:
– They are not small, mummy. They are VERY GIANT!
Piszę do Mamuśki: „Mam duże cycki, Fruzia tak twierdzi.” Mama odpisuje: „Musisz wierzyć córce!”
(…)
Pokazuje Pyśce nową książkę „The Human Body”. Zatrzymały się na stronie z sylwetką człowieka przedstawiającą układ kostny.
– So this is the skeleton – informuje Pyśkę starsza siostra.
Po czym jej palec zjeżdża na bezpłciowy krok i dodaje:
– … and this is winky…
Że też dojrzała go na kościotrupie!
(…)
Pyśka coś przeskrobała, więc w celach wychowawczych próbuję ją przekonać, że teraz mama jest smutna i wypadałoby okazać skruchę.
– Say sorry – podpowiada sufler w postaci Fruzi.
– Ale ona jeszcze nie potrafi – odpowiadam szeptem.
Fruzia nie namyśla się długo:
– Pyśka, be sad!
Przyjrzę się Fruźce uważniej następnym razem, kiedy to ona ”okaże skruchę”…
Zdjęcie: Alexas Fotos z Pixabay
Fruziak jest the best! 😀 : ale jestem w szoku, że ząbek Jej wypadł :-0 mojej Gwiazdce jeszcze się trzymają. Buziaki. Litermatko kochana daj znać czy niespodziewanka dla Pyśki dotarła do Was :* dzięki!
Dotarła, dotarła, mieliśmy problemy techniczne, stąd opóźnienie w odpowiedzi. Kochana jesteś!!!
Ja też byłam w szoku, że ten ząb to już, ale u Fruźki w klasie to norma, że zęby lecą … 😂 Może to to angielskie powietrze?
Jak dobrze ze jestescie i ze piszesz!
buziaki
Ja też się cieszę, że jesteś! Buziaki!
Miło było przeczytać! Gadki z Fruzią zawsze super!
Już się nie mogę doczekać, kiedy do gadek dołączy młodsza 🙂
A ja zawsze nie mogę się doczekać kolejnego posta…
Sufler podpowiadający „by sad” powalił mnie…
bawcie się dobrze
Przez kwarantanne praktycznie przestalam malowac oczy i kiedy raz to zrobilam (nie pamietam z jakiej okazji), Bi tez skwitowala z pogardliwa mina: „you look weird”. Nie ma jak uslyszec komplement od corki. 😉 Przynajmniej moj syn zawsze twierdzi, ze jestem najpiekniejsza mama na swiecie. Komplemenciarz sie znalazl. 😀
Taaa… Bi tez twierdzi, ze mam ogromne cycki, a tymczasem teraz, przy 8 kg nadwagi, one w koncu dorosly do miseczki B. 😀