Fruzia też zapomina.
– Mummy, you pick me! – podnosi ręce do góry, chcąc, żebym wyciągnęła ją z wanny.
– Poczekaj, zawołam tatę, bo ja nie mogę – przypominam jej.
– Why not?
– Bo wciąż mam plastry na brzuchu, pamiętasz?
– Oh! Silly me! – śmieje się Tasman.
Nie zapomina jednak, dlaczego mam te plastry. Asystuje mi rano przy zmianie opatrunków, wie, że miałam dziurki w brzuchu, bo lekarz musiał mi go naprawić. Chyba nie ma żadnej związanej z tym traumy, bo z radością opowiada naokoło, jak to odbierała mnie z tatą ze szpitala i wciąż ogląda drobną kropeczkę po wenflonie na moim nadgarstku. Czasem to ja irytuję się wewnętrznie na całą tą endo-historię, na to, że do Fruzinych skojarzeń z mamą należy również to, że mama ma chory brzuch. Staramy się utrzymać to w spokojnym tonie, mała nigdy nie widziała mnie złożonej prawdziwym bólem, bywa, że tłumaczę jej luźno, że trochę nie najlepiej się czuję, ale położę się i na pewno mi przejdzie. Bawi się wtedy obok mnie na łóżku, czytamy, oglądamy obrazki. Nie wiem, co z tego wszystkiego koduje jej głowa, ale wiem, że niektóre momenty takiej szczerości są dobrym kapitałem na przyszłość.
To było tuż przed zabiegiem. Wędrowałyśmy z Rudolfem na boisko, kiedy znów wyskoczyłam z jedną z tych 'rozmów o życiu’, które uskuteczniam spontanicznie, bez planu, ot, kiedy mi się przypomni i okoliczności nam sprzyjają. Zdarza się, że na ulicy.
– Okey, mądralo ty moja – zagadałam raptem, bo Fruzi włączył się monolog o wszystkim i sądziłam, że już nigdy nie uda mi się wtrącić słowa. – A czy ty pamiętasz Fostersów? Napiszemy do nich list, żeby opowiedzieć im, jaka jesteś już duża.
Fruzia lekko zwolniła chód i słowotok.
– Why, mama?
– Bo kiedyś mieszkałaś z nimi, jak byłaś takim małym bejbikiem i czekałaś na mamę i tatę. Bo ja…
Ale nie dane mi było skończyć.
Fruzia raptem rozpromieniła się, jak ktoś wywołany do tablicy, komu nagle przypomina się prawidłowa odpowiedź.
– I know, I know, not mummy tummy, ’cause mummy tummy poorly! – wręcz wykrzyknęła na całą ulicę.
Nie byłam w brzuchu mamy, bo brzuch mamy jest chory.
– Tak, dokładnie, jesteś bardzo mądrą dziewczynką! – uśmiechnęłam się promiennie, przybijając jej piątkę. – To co, napiszemy do nich list?
– Aha – przytaknęła Tasman.
Wygląda na to, że to ona zaskakuje nas w tej historii. Nie odwrotnie.