Ma dwa zęby, z których szybko nauczyła się korzystać. Chrupka z polskiego sklepu rozpracowuje w dwie minuty, zaś mój palec zająłby jej prawdopodobnie minutę dłużej, gdybym tylko jej na to pozwoliła. Namiętnie gryzie, żuje i memła metki. Te doczepione do misiów, miękkich klocków, kocyków i pieluch tetrowych. Niedawno zorientowałam się, że jeszcze chwila, a z metki od Kulfona nie zostanie wiele, rzuciłam się więc na dobytek córki z misją odmetkowania go. A jednak wciąż odnajduję nowe. Może one odrastają?
Kiedy poprosimy o buziaczka, natychmiast wytyka język i sprzedaje nam najbardziej soczystego całusa na świecie. Ale nie tylko nam. Równie chętnie całuje inne dzieci, często ku ich bezbrzeżnemu zdziwieniu, swoje odbicie w lustrze, pluszaki i Rudolfa. Lustra (całe dwa w łazience, wow!) mamy oślinione, miśki są mokre, a Rudolf… Cóż, ten jest szybszy niż Fruzia i kiedy widzi ją zbliżającą się na niebezpieczną odległość, sam zaczyna pędzlować jej twarz jęzorem.
Rusza się nieustannie. Nie-us-tan-nie. No mercy, matka. Kręcą ją wszelkie próby przemieszczania się, więc na brzuchu potrafi już zawędrować tu i ówdzie. Łóżeczko notorycznie przemierza wzdłuż i wszerz. Najlepiej wychodzi jej kręcenie się wokół własnej osi z małymi odchyleniami na boki oraz cofanie się. Jest dość uparta w tych próbach, czuje, że może więcej, więc podciąga kolana pod brzuch i … i nie bardzo wie, co z tym ruchem uczynić dalej. Dwa razy udało jej się przesunąć do przodu i była bardzo z siebie zadowolona, ale jak dotąd, nie powtórzyła tego wyczynu. Choć czuję w kościach, że moje beztroskie (?) dni są policzone.
Ma swoje ulubione książeczki. Numer jeden to zdecydowanie „Mały kotek”. Wystarczy, że zobaczy okładkę i usłyszy:
a od razu buzia jej się rozjaśnia w szerokim uśmiechu.
Numer dwa to, jak na przyszłe dwujęzyczne dziecię przystało, angielski wybór. „Baby, boo!”
W tym momencie Fruzia odnajduje swoją buzię w dołączonym do książki lusterku i bacznie się sobie przygląda. Po czym, rzecz jasna, daje swojemu odbiciu buziaka. Mały narcyz.
Zaczęła spać na brzuchu. Kładę ją na plecach lub na boku, a ona jednym zwinnym ruchem przewraca się na brzuch. Kulfon przy twarzy, łapki zgięte w łokciach. To tylko uzmysławia mi, że rośnie i rośnie. Większość Lucasów powyżej 6 miesiąca w Różowej Chmurce spała właśnie w ten sposób.
Jest towarzyska, rozchachana i głośna. W księgarni tak ją rozbawił widok regałów z książkami, że dawała temu wyraz przez cały czas mojego buszowania między półkami. Wzbudziła zainteresowanie kasjerek i klientów, ale nic sobie z tego nie robiła. Piszczała i śmiała się dalej. Na przyjęciu urodzinowym Amelki rozprawiała w najlepsze o wszystkim, wybijając się wokalnie ponad hałas panujący w całym domu. A był niemały.
Niestety, ta reguła obowiązuje też w drugą stronę. Jak Fruzia zacznie ryczeć, to ratuj się kto może! Spanie nadal ją nie interesuje, musi więc głośno oprotestować niemal każdą próbę ułożenia ją do snu. W zależności od stopnia zmęczenia, czasem trwa to trzy sekundy, tak pro forma, częściej kilka minut, w wyjątkowych sytuacjach dziecię wyje, zasypia, wyje, zasypia… i tak w kółko. A nam uszy puchną. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, kiedy zasnęła bez szemrania. Raz padła podczas zmiany pieluchy, ale wtedy wróciliśmy z jakiejś imprezy i Fruzia nie miała z Morfeuszem szans. Najwyraźniej córka nasza uważa sen za stratę czasu.
– Zupełnie jak ja! – cieszy się Babcia Mamuśka.
Inżynier Pifko też się cieszy. Z tego, że córka je wszystko, co jej podamy („Będzie kochać jedzenie!”; czyt: będą razem gotować i smakować) i z widocznego sportowego potencjału. Już nawet się z nim nie sprzeczam, bo widzę, że z tą energią naprawdę trzeba coś zrobić.
– To kiedy zaczniesz ją trenować? – pytam zrezygnowanym tonem, kiedy Fruzia daje w kość, wbijając mi ruchome części ciała w żebra lub lewego cycka. Zawsze lewego.
Pifko tylko się śmieje i snuje wizje naszej rodziny, biorącej udział w rodzinnych biegach.
Tylko nie przełajówki, błagam!
Ala tez uwielbia kotkaaa super baja :)))))
Wiadomo, kuzynki!:-) My mamy jeszcze dwie książeczki z tej serii, o koziołku i żabce, też świetne. Jak będziemy w Polsce, to muszę upolować ich więcej.