Są marzeniem i koszmarem każdego nauczyciela. Wiedzą dużo i chcą wiedzieć jeszcze więcej. Zapytają o każdy przyimek, wyciągną każde przykurzone w mojej głowie słowo. Sprawiają, że czasem klnę w duchu, bo stojąc tak przed nimi, przed piętnastoma parami oczu, zaczynam wątpić, czy banalne obsessed, wyciągnięte przez El, to rzeczywiście z ’with’, czy może z ’by’. El uczył kiedyś angielskiego w szkole podstawowej w swoim kraju. Teraz ja mam nauczyć jego. Chwilami czuję się dokładnie tak jak oni, kiedy podchodzą do tablicy interaktywnej. Znają odpowiedź, ale w obliczu ogromu białej ściany zaczynają zastanawiać się, czy to rzeczywiście dobre rozwiązanie. Potem, kiedy zamykają się za nimi drzwi, natychmiast łapię za słownik. 'With’ i 'by’. Rzeczywiście.
Ożywiają się, kiedy pytam o ich książki, ich filmy, ich kulturę i system edukacji. Śmieją się, kiedy próbuję wymówić słowo w ich języku. I kiedy mówią mi nazwę owocu, o którego istnieniu nie miałam pojęcia.
Nawet nie wiedzą (a może jednak?), że ja wciąż uczę się razem z nimi.
Dwoje z nich wie, jak naprawdę wygląda wojna.
Fejsbukowi prorocy, którzy nigdy nie opuścili własnego ogródka na dłużej niż trwają zakupy w pobliskim supermarkecie, powinni otrzymywać imienne zaproszenia na takie lekcje.
Otwarte lekcje otwierające umysł.
Mocne, zwłaszcza to zakończenie mnie walnęło jak obuchem w łeb. No cóż, taka prawda…Dzisiaj miałam okazję rozmawiać przez dwie godziny z eks-żołnierzem, który jeździł na misje w Kosowie, a potem przez kilkanaście miesięcy potrzebował terapii i omal nie wylądował w psychiatryku. Tak często martwimy się pierdołami i roztrąsamy jakieś mało istotne kwestie – a gdzieś tam ludzie umierają w imię chorej ideologii, religii czy czegokolwiek innego, dla czego wcale nie warto ponosić takiej ofiary…
Rzeczywiście mocna lekcja.
O kilku dni waham się nad komentarzem. Nie wiem jak ując to co chcę powiedzieć, więc póki co nadal podumam, może coś w końcu wydumam, żeby wyszło logicznie i nie litaniowo 😉 Łatwiej by mi było móc przeprowadzić taka rozmowę na żywo 🙂
Mocna puenta…myślę,że to lekcje na całe życie…o tym co naprawdę jest ważne a co/kogo powinniśmy docenić.I to,że mamy naprawdę bardzo dużo wbrew pozorom.Ps:Litermatko otworzylas tym poprzednim bardzo zakurzone i dawno nie otwierane drzwi we mnie …i przyznam, że cały czas myślę co i jak i czy się nadaje.Buziaki :-):*
Nicole – nadajesz się! No pewnie, że się nadajesz! Myśl o tym tylko w kategoriach "jak to zorganizować?" 🙂 🙂 Służę pomocą, radą, słowem otuchy, co Ci akurat w tym temacie potrzebne!!! :-**
Trafiłaś w sedno. Uczę w tym roku grupkę repatriantów z Ukrainy. Zanim nauczyłam się odpowiednio dobierać tematy wypowiedzi, kilka razy byłam świadkiem łez bólu. Na pozór niewinny tekst o wspomnieniach potrafił przywołać obrazy, których nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby widzieć… Dobrze, że próbują żyć na nowo. Dobrze, że możemy dołożyć do tego choć malutką cegiełkę…