Ale te rzadkie chwile olśnienia wynagradzają mi te wszystkie momenty zwątpień, te godziny spędzone nad grubym zeszytem w paski i słownikiem Cambridge. Te chwile, kiedy nowa, podnosząc długopis znad gęsto zapisanej kartki w jej własnym notesie, mówi mi po zajęciach:
– Masz niesamowitą umiejętność dawania jasnego i czytelnego przekazu. Mogłabyś trenować przyszłych nauczycieli na kursach Celty.
Doskonale wiem, że nie mogłabym. A przynajmniej jeszcze nie.
Ale fajnie jest czasem wsiąść we własne auto, zawieźć samą siebie do domu, bo przecież dziś potrafię, a jeszcze rok temu nic na to nie wskazywało, a po drodze puścić do siebie oko, bo właśnie dziś po tej trudnej lekcji, na której ambitni zaawansowani bez uprzedzenia zagrali ze mną w Sto Pytań Do, popatrzyłam na zawodową wersję siebie z dystansu.
I to był całkiem przyjemny widok.
Już ci kiedyś pisałam, że chętnie bym się z Tobą uczyła…
Też chętnie zostanę Twoim uczniem 🙂 Tylko muszę się przeprowadzić, a to już nie jest takie proste 😉
Lubię czasem wracać myślami do chwil z dalszej i bliższej przyszłości, bo widać wtedy, jak niespodziewanie niemożliwe potrafi "z dnia na dzień" stać się możliwe. Coś co dwa lata temu było nie do pomyślenia dziś jest chlebem powszednim. Życie potrafi pięknie zaskakuwać 🙂