Ja w tym czasie zlokalizowałam wszystkie dyduchy, trzy najbardziej spracowane wywaliłam natychmiast do kosza, a pozostałe dwa schowałam wysoko, wysoko w szafce z mocnym postanowieniem, że to tak Na Naprawdę Ekstremalnie Ciężki Wypadek. Chyba jednak zostawialiśmy sobie jakiś margines błędu na wypadek utraty zmysłów przed końcem weekendu.
I wciąż nie miałam pojęcia, co stanie się w momencie, kiedy Fruziak zażąda smoka.
A tymczasem…
Wrócili z gimnastyki i Fruzia natychmiast, jak się tego spodziewałam, zapytała o swojego przyjaciela. Trochę była zmęczona, a trochę to taki jej zwyczaj po powrocie do domu. Skądkolwiek.
– Chodz, poszukamy, bo mama nie wie, gdzie jest – wyrecytowałam przygotowaną wcześniej kwestię.
(Po tej linijce scenariusz raptownie się urywał.)
Poszłyśmy. Najpierw do szafki w kuchni, przetrząsnąć kubki, w których zwykle czekają smoki. Potem sprawdziłyśmy w jej pokoju – pod łóżkiem, w szufladach, w pościeli. Wyobraźcie sobie, że nic nie znalazłyśmy! Była jeszcze wędrówka do łazienki i naszej sypialni. I nadal nic!
– Chyba się zgubił – bezradnie rozłożyłam ręce.
Fruzia była wyraźnie zaaferowana.
– Dummy? – pytała. – Where?
I wtedy mnie olśniło.
– Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że dummy już nie wróci. Pamiętam, że mówił mi kiedyś, że kiedy będziesz szła do pre-school, on pójdzie do małych bejbików, żeby im pomagać i pocieszać je, kiedy są smutne.
Cisza.
(Wstrzymaliśmy oddech.)
– Babies – stwierdziła Tasman.
I tyle.
Po kilku niezbyt dramatycznych pytaniach o smoczka, Fruzia wróciła do zabawy. W południe popłakała przez chwilę przed snem, ale nie było w tym nic rozdzierającego. Wieczorem trzydzieści razy zapytała o dydulca, a ja za każdym razem jak mantrę powtarzałam, że dummy pomaga bejbikom. Dokładnie tak brzmi ten polsko-angielski zlepek słów, który tak naprawdę podyktowała nam Fruzia – dummy pomaga bejbikom. Obyło się bez łez. Tasmanowi bardzo spodobała się myśl, że jej przyjaciel De ma w sobie tyle empatii, aby szerzyć ją we wszystkich bejbikowniach tego świata. Widzieliśmy, że jest jej trudno, ale jednocześnie w jej głosie pobrzmiewała wyraźna nuta czułości i dumy – bo przecież jej DUMMY pomaga BEJBIKOM! (A ona niedługo idzie do PRE-SCHOOL, co nie?)
– Opowiedzieć ci bajkę o smoczku i Fruzi?
– Yeś.
– Ok…
Dawno, dawno temu, była sobie mała dziewczynka, która miała na imię Fruzia. Kiedy Fruzia się urodziła, musiała poczekać, aż przyjadą po nią rodzice i zabiorą ją do domu. I chociaż mama i tata pędzili najszybciej jak mogli, żeby zobaczyć się ze swoją wyczekaną córeczką, małej dziewczynce dłużyło się czekanie i trochę zrobiło się jej smutno. I wtedy pojawił się Dummy.
– Jeśli chcesz, to zostanę twoim przyjacielem.
Fruzia zgodziła się i rzeczywiście – ona i Dummy zostali najlepszymi przyjaciółmi. Nawet kiedy malutka doczekała się uradowanych rodziców, nie chciała rozstawać się z nowym przyjacielem. Zabrała go więc do domu. I tak trwała ich przyjaźń. Fruzia spała z Dummy’m, zabierała go sobą na spacery i w podróże, bawiła się z nim… Potem poszła do przedszkola i w obawie przed zgubieniem przyjaciela, zostawiała go w domu. Zawsze jednak witała się z nim czule po powrocie.
Ale pewnego dnia… Pewnego dnia wróciła z tatą z gimnastyki i Dummy’ego nie było! Szukały z mamą wszędzie, wszędzie! I wtedy mama wyjaśniła jej, że to dlatego, że Fruzia niebawem będzie w pre-school, a Dummy pomaga tylko malutkim dzieciom… Fruzia przez chwilę była smutna, ale szybko zrozumiała, że Dummy jest potrzebny bejbikom – malutkim dzieciom, które płaczą, są smutne tak jak kiedyś ona, nie mogą spać, albo tęsknią za mamą i tatą w żłobku. I była bardzo, bardzo dzielna. Radziła sobie tak dobrze bez przyjaciela, że mama i tata kupili jej z tej okazji prezent…
Tamtego dnia Fruzia przespała spokojnie całą noc, raz tylko wyrywając nas ze snu okrzykiem 'dummy!’ I z powrotem zasnęła szybciej, niż któreś z nas zdążyło zareagować.
A mnie, głupią matkę, wzruszenie rozrywało od środka.
Nasza mała duża dziewczynka.
Stało się.
Swietnie to rozegralas i bardzo mi sie podoba bajka o Dummy, a swoja droga to Fruzia jest dzielna:**
Bardzo dzielna Dziewczynka :**** i Ty Mamusiu też jesteś dzielna, że byłaś konsekwentna 😉 :**. Kiedyś oglądałam jakiś program i tam też dzieci miały problem ze smokiem. I rodzice wymyślili, że zapakują wszystkie do woreczka i wywieszą na balkonie dla smokowej wróżki.i ta owa wróżka zostawiła dzieciom kubki niekapki a zabrała smoczki. Wiesz Kochana naprawdę kiedyś kupię Twoją książkę w Empiku to tak apropo bajki 🙂
Ja czytałam tą bajkę to ryczałam, więc nie dziwię Ci się 🙂 Ale świetnie to rozegrałaś. Bajeczka do wykorzystania przy kolejnym dziecku 🙂 :*
PS. Drgnęło coś w tej materii czy nic? Nadal czekają aż Fruziak pójdzie do szkoły czy jednak miękną trochę?
Piękna bajka! Dzielna Fruzia i Cudowna Mama. Gratuluję wytrwałości w działaniu. Bardzo trudno oprzeć się smutkowi Dziecka i Jego potrzebom. Pięknie sobie poradziłyście Dziewczyny. Z wielką przyjemnością czytam Twoje wpisy.
Pzdr Izumi
Gratulujemy 😀
popłakałam się 🙂 pięknie napisane- sama prawda. mądra i dzielna dziewczynka
pozdrawiam Aneta
PS II. Blog wrócił na swoje miejsce – cuda Panie, cuda!
Troche improwizacji czasem sie przydaje. I mysle sobie, ze najwidoczniej, oprocz motywu przewodniego bajki, ktory padl na podatny grunt, chyba Fruzia po prostu 'dorosla' do pozegnania ze smokiem. Po raz kolejny u nas sprawdzila sie stara madrosc ludowa, ktora glosi, ze nic na sile, poczekaj az dziecko bedzie gotowe. Albo rodzic… 😉
U nas w przedszkolu krazyla taka ksiazeczka o takim stworku, ktory nie mogl rozstac sie ze smokami, wiec jego rodzice wyrzucili wszystkie z domu, uznajac, ze stworek jest za duzy na takie bejbikowe gadzety. Ale jednego smoka przeoczyli, stworek go znalazl i zasadzil w ogrodzie. Wyroslo mu z tego drzewo pelne smoczkow. Zartowalismy z Inzynierem, ze Fruzia tez takie sobie zasadzi, a smokow wystarczy jej do osiemnastki!😘 Kiedys to Ty dostaniesz ode mnie ksiazke z dedykacja!😊
We wtorek jedziemy na dzien otwarty do inbej agencji😊 Nie obiecujemy sobie zbyt wiele po tym spotkaniu w kwestii tempa wydarzen, ale mam dziwne, niczym niepoparte przeczucie, ze to stamtad bedziemy mieli Drugiego😊 Super, zeblog wrocil, zaraz zajrze! Siedze wlasnie w pociagu do Manchesteru, wiec po raz pierwszy od dawna – m czas! (Coz za dziwne uczucie!😂)
Sama nie moge uwierzyc, ze tak fajnie to wyszlo. I masz racje, trudno czasem byc konsekwentnym, kiedy dziecko rozpacza… Jak dobrze, ze nie bylo dramatu ! Dzieki, Izumi!😘
Brytusiu, to Twoj post kilka miesiecy temu natchnal mnie do "zgubienia" Fruzi smoczka😃 Potrzebowalam tylko czasu, zeby dojrzec do przejscia z natchnienia do czynu!😘
Dziekujemy!😘
Dziękuję bardzo 😀
Mega fajny pomysł 🙂 (U nas smoczki wyrzucone przez dzieci – te działa, jakby co polecam 🙂 )