Siedzimy na kanapie. Przytulam się do Mamuśki.
– Kochana moja Mamuśko, jak fajnie, że jesteś!
Fruzia, która bawi się na dywanie tuż przy nas, nagle zaprzestaje niańczenia swojego bobasa i patrzy na nas uważnie.
– Fruziu, a ty wiesz, że to jest moja mamusia?
– He? – pyta Fruziak.
Z tego jej „he?”, kiedy czegoś nie dosłyszy lub nie zrozumie, zrywamy boki. Tasman brzmi jak głucha staruszka, która pomimo swych niedostatków w odbiorze rzeczywistości, chce być dobrze poinformowana. Usiłowałam uczyć ją „słucham?”, ale uznałam, że to jeszcze za trudne, a z „pardon?” szybko zrobiła „pada”. Nauka nie poszła w las.
– He?
– Moja mama. To jest moja mama. My mummy.
Do Fruzi nagle dociera przekaz.
I to, że chyba ktoś próbuje robić ją tu w wielkanocne jajo.
– No! – mówi zdecydowanie. – Baba.
– Tak, to jest twoja babcia, ale moja mama – tłumaczę jeszcze raz. – Moja mama.
Mamuśka już się cała trzęsie ze śmiechu obok mnie.
– No! – denerwuje się Fruziak, przytulając się do mojego drugiego boku. – You mummy.
Spokojnie powtarzam całą lekcję od nowa, wskazując na poszczególnych członków rodzinki.pl.
– Moja mama, twoja babcia, a to mój tata, twój dziadek. A ja jestem ich córeczką.
– No!
Fruzia rusza do boju. Kolejno wymierza w nas wskazujący palec, wędruje od kanapy do stołu i tykając każdego, twardo oświadcza:
– My mummy, my baba, my dziadzia, my daddy, my (H)Usia, my Rudolf!
Po czym patrzy na nas buńczucznie, jakby przestrzegając, że nie warto z nią teraz zadzierać.
Nikt nie zaprzecza. Głównie dlatego, że wszyscy rechoczą.
– Kochana moja Mamuśko, jak fajnie, że jesteś!
Fruzia, która bawi się na dywanie tuż przy nas, nagle zaprzestaje niańczenia swojego bobasa i patrzy na nas uważnie.
– Fruziu, a ty wiesz, że to jest moja mamusia?
– He? – pyta Fruziak.
Z tego jej „he?”, kiedy czegoś nie dosłyszy lub nie zrozumie, zrywamy boki. Tasman brzmi jak głucha staruszka, która pomimo swych niedostatków w odbiorze rzeczywistości, chce być dobrze poinformowana. Usiłowałam uczyć ją „słucham?”, ale uznałam, że to jeszcze za trudne, a z „pardon?” szybko zrobiła „pada”. Nauka nie poszła w las.
– He?
– Moja mama. To jest moja mama. My mummy.
Do Fruzi nagle dociera przekaz.
I to, że chyba ktoś próbuje robić ją tu w wielkanocne jajo.
– No! – mówi zdecydowanie. – Baba.
– Tak, to jest twoja babcia, ale moja mama – tłumaczę jeszcze raz. – Moja mama.
Mamuśka już się cała trzęsie ze śmiechu obok mnie.
– No! – denerwuje się Fruziak, przytulając się do mojego drugiego boku. – You mummy.
Spokojnie powtarzam całą lekcję od nowa, wskazując na poszczególnych członków rodzinki.pl.
– Moja mama, twoja babcia, a to mój tata, twój dziadek. A ja jestem ich córeczką.
– No!
Fruzia rusza do boju. Kolejno wymierza w nas wskazujący palec, wędruje od kanapy do stołu i tykając każdego, twardo oświadcza:
– My mummy, my baba, my dziadzia, my daddy, my (H)Usia, my Rudolf!
Po czym patrzy na nas buńczucznie, jakby przestrzegając, że nie warto z nią teraz zadzierać.
Nikt nie zaprzecza. Głównie dlatego, że wszyscy rechoczą.
Ale ja oddycham z ulgą. Jak to dobrze, że ktoś zrobił porządek w tej rodzinie. Nareszcie wiem, kto jest kto!
Madralka z Fruzi:-)))) no uśmiałam się .Moja mówi "mmm"? brzmi to jak Tasmańskie "he" boki zrywamy.Ale jeśli chodzi o rodzinkę to jak ktoś powie:moja mama i droczy się to za Chiny nie odpuści włazi na kolana i mówi że to jej mama i koniec
Nawet najbardziej kochajacy rodzice probuja przy kazdej okazji zrobic dziecku wode z mozgu;) Dobrze, ze sie Fruziak nie daje!!
No bo kto to widział, żeby dzielić się mamą? 😉
Star, wodę z mózgu to ona robi nam! Codziennie! 🙂
I dobrze, w wielu rejonach swiata woda jest na wage zlota:))
Hahah 🙂 Fruzia natychmiast skojarzyła mi się z moją fryzjerką… dziewczyna pochodzi z Francji, bardzo ładnie mówi po polsku, ale czasem zdarza jej się czegoś nie dosłyszeć lub nie zrozumieć. I wtedy z tym swoim francuskim akcentem pyta: "Jaaak?"
A poza tym -popieram Fruzię w całej rozciągłości. Mama to mama (albo Mummy, więc i tak już jest zamieszanie), tata to tata i tak dalej. Po co komplikujesz? 😉
U nas ten sam etap. Baba to baba a nie jakaś moja mama!
Hehehe… Moje Potwory tak samo protestowaly.
Teraz Bi juz z duma i namyslem wymienia ktora babcia i ktory dziadek to mama i tata ktorego rodzica. Z ciotka i wujkami jako rodzenstwem jeszcze jej sie myli. 😉
Nik wyrosl juz z ostrych protestow, ale kiedy mowie, ze dziadek Jas to moj tata, patrzy na mnie z zagadkowa mina, jakby chcial powiedziec, ze kity mu wciskam. 😉
Bo ja taka skomplikowana cała jestem 😉
Och, francuski akcent uwielbiam!
No bo kto to widział, żeby mieć tyle funkcji naraz!
Wiesz, z ciotkami, wujkami i stryjkami to mnie samej się myli i muszę się chwilę zastanowić, zanim określę pokrewieństwo. Ostatnio na moją bratanicę zaczęłam mówić siostrzenica. Nie wiem w sumie dlaczego. Siostry nie mam. (Albo – jak dorzuciłaby przekornie Mamuśka – tak mi się tylko wydaje… ;-))