– A pamiętasz, że w piątek idziemy razem do przedszkola? Mama i ty.
– Why, mummy? – zapytała oczywiście ona.
– Opowiemy dzieciom o Polsce i zaśpiewamy im piosenki. „Mydło”, „Szczotka, pasta”, „Zuzia”… – zaczęłam wyliczać.
– Yeah! – podchwyciła Fruzia, wyraźnie podekscytowana.
I nagle zaczęła śpiewać, a mnie za tym kółkiem z wrażenia zamurowało.
„Zuzia, laka nie-uuusza, i totate taki kakate
Ooooczi ma jak pe soooti
weaaaaa loooki a maaaaaaaaaaa sto!”
Kilka miesięcy. Kilka miesięcy kołysania na dobranoc z tym samym, upartym repertuarem pieśni. Z lekko zmodyfikowaną wersją „Zuzi”:
„Zuzia, lalka nieduża, i na dodatek taki gagatek!
Oczy ma jak pięć złotych,
Wełniane loki, a w główce marzeń sto!”
Kilka miesięcy, podczas których Fruzia dodawała kolejne sylaby do wyśpiewywanych przez nas piosenek. Sylaby. Nie linijki, nie słowa, a pojedyncze sylaby. Często odmawiała wspólnego śpiewania, bywało, że wręcz kazała mi się przymknąć tym swoim stanowczym „Stop, mummy!” Przymykałam się. Do następnego wieczoru.
A dzisiaj to.
Dobrze, że było w miarę pusto na drodze, bo pękłam za tym kółkiem z dumy ze trzydzieści razy.
Swojego czasu wałkowaliśmy "Kaczkę Dziwaczkę". Codziennie, żeby nie powiedzieć kilka razy dziennie;)
I w pewnym momencie złapałam się na tym, że moja (około trzyletnia córcia) sama "czyta" "Kaczkę Dziwaczkę"!!!
Ps. Nagrane dla potomnych;)))
Ps. Brawo dla Fruziaka:)))
Fruziak super Mądralka będzie dobrze zobaczysz kochana -gratulacje!
Cudowne są takie momenty olśnienia, prawda? 🙂 A już puchar świata dla Was za nagranie :-))
Że mądralka do pewne! 😉
Cudownie <3 Warto, warto! Świetna robota mummy 🙂
❤️