Wracamy ze szkoły, Fruzia nagle przystaje, zatrzymując wartko płynący nurt ludzi. Robi tajemniczą minę, a ja lekko popycham ją do przodu dając znać, że tym razem trzeba płynąć z prądem.
– Mummy, guess what?
O żesz. Nawet nie wiem, gdzie zacząć.
– I’ve been good today! – wykrzykuje Fruzia, nie dając mi, na szczęście, zbyt wiele czasu na rozmyślania.
– O, to super – mówię. – Ale wiesz co, ty przecież zawsze jesteś good…
(Ha. Koń by się uśmiał, ale trendy w wychowaniu mówią, że mam wzmacniać Fruzine i Pyśkowe poczucie własnej wartości, więc sami rozumiecie.)
– I know – stwierdza starsza córka.
(Yyy… Może w sumie nie przesadzajmy z tymi wartościami…)
– … but you know – ciągnie dalej. – Today everybody’s been good! EVERYBODY!*
Jest bardzo dumna ze swojej ekipy.
– Wow, co za fajna klasa! – zachwycam się.
Fruzia jednak zamyśla się na chwilkę.
– … except for John, mummy – dodaje.
John to śmieszek i rozbójnik, znają się z Fruzią od przedszkola, wyobrażam więc sobie, że mógł zmalować coś, co chwilowo wykluczyło go z ekipy równie chwilowych świętych.
– Uuu, a co takiego narozrabiał John? – dopytuję.
– Nothing mummy – wyjaśnia Fruzia i bezradnie rozkłada ręce. – He wasn’t in school today, so he couldn’t be good! **
Ach.
* Wszyscy byli dziś grzeczni, wszyscy!
** Nic, mamo. Nie było go dziś w szkole, więc nie mógł być grzeczny!
Zdjęcie: Steve Buissinne z Pixabay
Logika

🙂
Fruzia jest the best się uśmiałam:-D